Autor |
Wiadomość |
<
Koncik Pisarza / Fanfiction /
Autorskie
~
You Feel It by Mała_Nessi [AH] [NZ] [+18] Rozdział 1
|
|
Wysłany:
Sob 23:51, 17 Paź 2009
|
|
|
Little Eddie's Aunty Ness [mod]
|
|
Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 978
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Gorzów Wlkp./wygwizdajewo. Płeć: Seksowna Wampirzyca
|
|
No więc postanowiłam to tu dać i iść na wasze odstrzały.
Ostrzegam, że to mój pierwszy ff, ale mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba :)
You Feel It
autor: Mala_Nessi
pomoc w tworzeniu: LaFleur, chochlica1
beta: natalia2511
Czy kiedykolwiek czułeś się załamany?
Czy kiedykolwiek czułeś się, jak nie na swoim miejscu?
Jakbyś po prostu nigdzie nie należał
I nikt cię nie rozumiał
Czy kiedykolwiek chciałeś uciec?
Czy zamknąłeś się w swoim pokoju
Ze zbyt głośnym radiem
Żeby nikt nie słyszał, jak krzyczysz?
Nie, ty nie wiesz jak to jest
Kiedy nic nie jest dobrze
Nie wiesz jak to jest
Być jak ja...
Być zranionym, czuć się straconym
Być opuszczonym w ciemności
Być kopniętym, kiedy jest ci źle
Czuć się odepchniętym
Być na krawędzi załamania
Gdzie nie ma nikogo, kto by cię uratował
Nie, nie wiesz jak to jest
Witaj w moim życiu
Czy chciałbyś być kimś innym?
Masz dość bycia opuszczonym?
Czy jesteś zdesperowany, żeby znaleźć coś więcej
Zanim twoje życie się skończy?
Czy żyjesz w świecie, którego nienawidzisz?
Masz dość wszystkich wokół?
Z ich wielkimi, durnymi uśmiechami i głupimi kłamstwami
Kiedy głęboko w środku krwawisz
Nikt nie kłamał ci nigdy prosto w twarz
I nikt nie wbił ci nigdy noża w plecy
Możesz myśleć, że jestem szczęśliwy
Ale ja nie będę się miał dobrze
Wszyscy zawsze dają ci to, co chcesz
Nigdy nie musisz pracować
Zawsze tak było
Nie, ty nie wiesz jak to jest
Jak to jest
Witaj w moim życiu
Simple Plan “Welcome to my life”
ROZDZIAŁ 1
~ Bella ~
Poruszając ciałem w rytm głośno dudniącej muzyki, oślepiona neonami i migającymi
światełkami, przypatrywałam się ludziom znajdującym się wokół.
Przystojni mężczyźni lub ci mniej obdarzeni przez naturę, młodzi ludzie, poznający co to
jest zabawa i kobiety, które zgubiły chyba gdzieś po drodze swoją dumę.
A ja uważałam to już za rutynę. - Ohydni, zboczeni faceci rzucający ci pieniądze na parkiet
albo, co gorsza, próbujący wepchnąć ci je w majtki. I twoja piękna twarz ubrana w sztuczny
uśmiech zadowolenia. Czułam się wtedy jak plastikowa lalka robiąca to co ludziom się
podoba. Przebierana w najróżniejsze stroje i udekorowana kurewskim makijażem.
Wyglądałam jak dziwka. I tak też się czułam.
Tak, to ja. Isabella Marie Swan, pracująca jako tancerka w dyskotece “Metronoom”. Dla
przyjaciół Bella, choć tych jest niewielu.
Pokrzywdzona przez ... los? Rodziców? A może to po prostu życie, na które trzeba zarabiać
aby coś znaczyć. Ale ja i tak nic nie znaczyłam... Już nic...
Moje prawie cudowne życie rozwiało się wraz z wieczornym wiatrem dokładnie dwa lata temu. A dokładniej 19 września 2007 roku.
Pamiętam, że kiedyś byłam taką małą księżniczką, najukochańszym skarbem mamusi i
tatusia. Byłam grzeczna i spokojna, choć od młodych lat drzemał we mnie waleczny duch
feministycznej kobiety. Zawsze w czasie zabaw narażali mi się chłopcy. Nie byłam jakoś
wielce silna, wręcz przeciwnie, mała i krucha ale radziłam sobie ze złodziejami zabawek a
najbardziej cierpiał na tym zawsze Pan Pinki, mój mały, zacerowany przyjaciel.
Jednak nie myślcie sobie, że zawsze było tak idealnie.
Krzyki, kłótnie, potłuczona zastawa stołowa i płacz... Płacz dziecka... Mój płacz...
Po zakończeniu pracy postanowiłam przejść się na pieszo. Przemierzając uśpione już ulice
Port Angeles, rozmyślałam o przeszłości.
Siedząc skulona na łóżku w swoim małym, niebieskim pokoiku, który odkąd pamiętam nic
się nie zmienił, łkałam cichutko. Moi rodzice kłócili się po raz kolejny, w zdenerwowaniu
ciskając przedmiotami o ziemię.
Nienawidziłam kiedy to robili.
A później...
Trzaśnięcie drzwiami, odpalany silnik.
Cisza...
...
Telefon z komisariatu policji z Seattle.
...
Wycie policyjnych syren, karetka, światła i ten obraz...
Nigdy w życiu go nie zapomnę.
Gdy dojechaliśmy na miejsce widziałam tylko to.
Poturbowane ciało wyciągane przez sanitariuszy z zgniecionego, czarnego BMW...
Te złe wspomnienia ogarnęły mój umysł. Po raz kolejny musiałam przez to przejść. Znów
to przeżywać. I to właśnie jutro.
19 wrzesień 2009 rok – druga rocznica śmierci mojej matki – Renee.
* * *
~ Edward ~
“Tłum ludzi bawiących się w najlepsze w największym klubie w mieście, najseksowniejsze
kelnerki podające kolorowe alkohole i pokaźne widoki. Oślepiające światła, głośna muzyka
i gęste, brązowe loki opadające na drobne ramiona nieznajomej...”
Ze snu wyrwał mnie głośny stukot wysokich obcasów.
Poderwałem się jak oparzony.
To na szczęście tylko moja mama, Elizabeth.
Jej zmartwione, kocie oczy wpatrywały się we mnie z czułością i zmartwieniem.
- Edwardzie znów zasnąłeś. Chodź już do domu. Zrobiło się późno -odezwała się.
- Dobrze mamo. Tylko pozbieram swoje papiery - odparłem.
Rzeczywiście było dość późno, 22.30.Ale nie odbiegało to od normy. Zawsze zostawałem,
aż do zamknięcia.
Miejska biblioteka w Port Angels. Pracuję tu na pół etatu pomagając mojej matce, która
przejęła ją po śmierci mojego ojca – Seniora Edwarda Masena.
Możecie sobie myśleć, że jestem cipą albo cofam się w rozwoju do wieku 7-letniego
dziecka ale bardzo szanuję moją rodzicielkę.
Jest bardzo słabą i drobną kobietą. Gdy zmarł jej mąż bardzo to przeżyła. Zwątpiła w to, że
jednak ma dla kogo żyć. Nie wychodziła z domu, zarzucała sobie, że jest złą matką.
Miałem wtedy 12 lat. Zacząłem się nią opiekować i tak zostało po dzisiaj dzień. Przez 8 lat
udało jej się wrócić do siebie i prowadzimy spokojne życie. W końcu.
* * *
Gdy po powrocie do domu siedziałem na posłanej dywanem podłodze w swoim pokoju
zawalony książkami, nie mogłem zebrać myśli.
Wciąż przed oczami miałem te lśniące, brązowe loki okalające twarz dziewczyny, której nie
mogłem dostrzec przez dym i mrugające reflektory.
Co mógł znaczyć ten sen?
To pewnie znowu tylko moja rozbudzona wyobraźnia. Może Emmet miał rację i
powinienem znaleźć sobie dziewczynę na jakiś czas?
Ale problemem było to, że nie zachowywałem się tak jak on... Rozrywkowy imprezowicz,
flirtujący na prawo i lewo. Jednak w jednym byliśmy tacy sami - nie wierzyliśmy w
miłość...
* * *
Tej nocy uczyłem się dość długo a i nie spałem zbyt dobrze.
Gdy rano obudziły mnie promienie słońca, przebijające się przez szare chmury, czułem się
jakby poturbowało mnie stado jeleni. Ogólnie dziwne było to, że w Forks,
najpochmurniejszym mieście w stanie Waszyngton, świeciło słońce.
Uspokoiłem się nieco, gdy uświadomiłem sobie, że dzisiaj niedziela i mam wolny dzień.
Momentalnie mój spokój został zakłócony, kiedy do mojego pokoju wparował mój
najlepszy kumpel Jasper ze swoim...hmm...chłopakiem.
Może wam tą sytuację trochę przybliżę - otóż ten, jak to kobiety twierdzą, przystojny Jazzy,
szuka sensu własnego istnienia. Teraz postanowił sprawdzić się w sprawach sercowych.
Jakieś 2 tygodnie temu spotkał swoją miłość... Ale do tego wrócimy później.
- Jazz, co ty tutaj robisz? Ja próbuję spać - zakomunikowałem, jakby był upośledzony.
- Koleś nie chrzań! Dzisiaj impreza - powiedział podekscytowany - chyba nie zamierzasz
tego przespać ciołku?
- Zamierzam - i wsadziłem głowę pod poduszkę.
- Nie - odparł stanowczo.
- Tak - powiedziałem sennie, przewracając sie na drugą stronę.
- Nie - ehh...już wiedziałem, że nie wygram. - Idź się utop - powiedziałem tracąc resztki
cierpliwości.
- Zwal se konia - odpowiedział, dumny z siebie, jakby to był żart miesiąca.
- Odwal się od mojego życia seksualnego - odparłem przez zaciśnięte zęby.
- Jasne stary, jasne... Rusz tyłek, idziemy powyrywać laseczki.
- Chciałbym ci przypomnieć, że nie jesteś hetero.
- Ale one będą dla ciebie, robaczku - odpowiedział słodziutkim głosem, ciągle się szczerząc.
Ehh...wiedziałem, że już po mnie. Nie wiem co on w sobie takiego ma, że zawsze mu
ustępuje. Chyba tylko dla świętego spokoju.
W kilku słowy, mam przechlapane.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 23:56, 17 Paź 2009
|
|
|
Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Seksowna Wampirzyca
|
|
Mówiłam ci już Ness, że piszesz super i to uwielbiam ;D
Mam się, więc, powtórzyć? Dobrze. Uwielbiam to! Ten ff coś w sobie ma, jakąś nutkę magii, tajemnicy, ale i prawdy. ma jakieś przesłanie i problematykę. Nie jest pusty. ma duszę, jeśli mogę to tak nazwać.
tak to odpieram
Bella to ciekawa postać. Pokrzywdzona przez los, bez prawdziewgo życia, zdająca sobie sprawę z możliwości prowadzenia innego, ale i niemożności takowego zdobycia. I Edward. Typ samotnika, za co ma ode mnie wielkie serduszko <33 Kochający i pomagający matce. Szlachetne.
Co z nimi zrobisz? Pozostaje mi czekać, ale wiedz, że będę cię o to nękać! ;D Tak łatwo się mnie nie pozbędizesz, bo raz zaintrygowany Chochlik, to na wieczność zaintrygowany Chochlik ;P
Kocham ;**
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|